20 września 2015

Rozdział XII "Kiedy wiesz, że każda decyzja jest zła, co wybierzesz?"

Hej, hej! Wróciłam! Kto tęsknił? Ja za wami strasznie, ale naprawdę potrzebowałam tej przerwy. Miałam mnóstwo pomysłów na fabułę i sama zaczęłam się w tym wszystkim gubić. Dzięki tej przerwie wszystko sobie poukładałam i wiem, co będzie dalej. Ba! wiem nawet jak ostatnie starcie się skończy! Zostało nam może z dziesięć, piętnaście rozdziałów. Ten rozdział jest średni. Mało się w nim dzieje. Głównie roztrząsam poprzednie tematy, żebyśmy mogli lepiej zrozumieć bohaterów. Wiem, że rozdział mógłby być dłuższy i ciekawszy, ale cóż.

Kolejne rozdziały będą pojawiały się mniej więcej co miesiąc. Przykro mi. Ja też bym chciała dodawać częściej, ale jestem w trzeciej gimnazjum i najważniejsza jest dla mnie szkoła. Mam mnóstwo nauki, a do tego wolontariat (hah, ja i wolontariat w bibliotece, to jak zatrudnienie alkoholika w sklepie monopolowym) i zajęcia dodatkowe. Będę się starała pisać, jak najwięcej, ale nie dam rady aktualizować bloga co tydzień albo dwa. Mam nadzieję, że to zrozumiecie.

Mam też informacje dla tych, którzy czekają na Erę Xany (jeśli ktoś jeszcze wierzy, że coś się tam pojawi :P). Pisanie tej historii to bardzo duże wyzwanie, bo muszę niemal od podstaw stworzyć świat pod panowaniem Xany, a to naprawdę nie jest proste. Rozdział pierwszy pisałam chyba cztery razy, ale za każdym razem to nie było TO. Teraz zdecydowałam się na jedną wersję i myślę, że w końcu mi się uda. Trzymajcie kciuki, a może jeszcze we wrześniu i tam się coś pojawi.

Mam jeszcze do was wielką prośbę. Zostawcie komentarz pod rozdziałem. Chciałabym wiedzieć, czy po tak długiej przerwie ktoś jeszcze czyta moje opowiadanie. Wystarczy jedno słowo z anonima i podpis. To bardzo motywuje. Przeczytałeś=zostaw komentarz.

To chyba już koniec tego długiego wstępu. Zapraszam na rozdział dwunasty!

Internet wcale nie wie wszystkiego.
Tak stwierdził Odd, gdy po niemal godzinie żmudnych poszukiwań  nie znalazł jakichkolwiek przydatnych informacji o Tyronie.
Kiedy w jego głowie pojawił się pomysł, sądził, że tylko kilka chwil zajmie mu jego realizacja. Nie spodziewał się, że na całym świecie jest aż tylu profesorów Tyron'ów. "Prof. Adam Tyron Lekcje gry na pianinie" Z złością wcisnął czerwony X w prawym górnym rogu ekranu. W tej chwili był pełen podziwu dla Jeremy'ego i zastanawiał się, któremu diabłu Einstein sprzedał duszę, by w jego rękach komputer okazywał się znacznie przydatniejszy niż w jego własnych.
Otworzył edytor tekstu, w którym umieścił wyniki swoich poszukiwań. Lista linków, które mogły mu pomóc, okazała się zadziwiająco krótka. Tylko siedem pozycji. Trzy z nich mówiły o jakichś badaniach nad fizyką kwantową, w których uczestniczył prof. Tyron, ale poza imionami i spójnikami reszta tekstu brzmiała dla Odda jak czarna magia. Pozostałe były stronami różnych szkół, w których nauczyciele nosili nazwisko ich nowego nemezis.
Jedna strona napawała go nadzieją, ale została napisana w języku niemieckim, z którego Odd znał tylko kilka słów. Z czego jedno to kurve. Wcale nie dlatego, że brzmiało dwuznacznie. Nauczył się go po to, żeby ostrzegać ludzi przed zakrętami. Mogą być niebezpieczne. Achtung, die Kurve!
Ulrich mógł mu pomóc przetłumaczyć ten tekst, ale kiedy był potrzebny Niemca nie było widać. Zresztą, Odd nie był pewien, czy chce prosić przyjaciela o pomoc. Spowodowałoby to tylko lawinę pytań w stylu: po co? dlaczego to robisz? czemu?  Blondyn nie był pewien, czy zna odpowiedzi na te pytania. Wiedział jednak, że na pewno nie spodobają się Ulrichowi i reszcie grupy.
Westchnął teatralnie, chociaż w pokoju był sam i nie miał dla kogo udawać. Jednak przesadne gesty i komizm były jego integralną częścią, więc nie mógł sobie tego odpuścić. Zamknął laptop, nie przejmując się poprawnym jego wyłączeniem i odłożył na bok. Musiał przemyśleć, czy to co chce zrobić, jest tego warte. Ale najpierw musiał coś zjeść.

*     *     *

Aelita zawsze wydawała mu się delikatna. Z twarzą elfa, bladą cerą i dużymi zielonym oczami przypominała małe dziecko, które za wszelką cenę chce się bronić. Jej niski wzrost i szczupła sylwetka tylko potęgowały to wrażenie. Jeśli dodać do tego rumieńce, które niemal zawsze zdobiły policzki dziewczyny otrzymalibyśmy obraz nieśmiałej, uroczej dziewczynki, której aż chce się pomagać. Tylko ci, którzy dobrze ją znali wiedzieli, jaka siła kryje się w tym drobnym ciele. Łatwo było się pomylić i uznać ją za słabą i bezbronną.
Jeremy o tym pamiętał. Wiedział, że Aelita potrafi walczyć i nie poddaje się łatwo, ale kiedy zobaczył jej twarz bledszą niż zwykle, chude ramiona, do których powbijane były igły kroplówek i usłyszał dźwięk maszyny sprawdzającej pracę serca, zrobiło mu się słabo.
Co jeśli tak będzie już zawsze? Lekarze mówili mu, że dziewczyna się obudzi. A jeśli to nie prawda? Jeśli będzie musiał tu przychodzić codziennie, a ona będzie tak leżeć bez znaku życia? Nie usłyszy więcej tego śmiechu, który sprawiał, że kąciki ust samowolnie unosiły się ku górze? Nie zobaczy więcej tego stalowego błysku w oczach, którego nie cierpiał, a jednocześnie kochał, bo był częścią różowowłosej? Miał dopiero piętnaście lat, a jednak nie wyobrażał sobie dalszego życia bez Aelity.
Jeremy nigdy tego nie przyznał, ale był pełen podziwu dla dziewczyny. Spędziła czternaście lat swojego życia zamknięta w wirtualnym świecie. Jej ojciec zginął, a matkę przetrzymywał szalony naukowiec. Einstein nie wiedział, jak dziewczyna potrafi wstawać codziennie rano z uśmiechem na ustach i zarażać wszystkich swoim entuzjazmem. On by tak nie potrafił. Aelita była twardsza od niego.
I to właśnie w niej uwielbiał. Jej pozytywne podejście. Wiarę w niego. Ośli upór. Inteligencję. Nieśmiałość. Te wszystkie rzeczy sprawiały, że Aelita była wyjątkowa. Jeremy wiedział, że powrót do przeszłości zwiększy siłę Xany. Wiedział, że prawdopodobnie zaszkodzi tym Yumi, ale jeśli to była szansa na uratowanie jego Aelity, był gotów to zrobić.
Nigdy nie walczył w Lyoko. Siedział przed komputerem i patrzył, jak inni zmagają się z Xaną. Nie przeszkadzało mu to. Nie był dobrym wojownikiem. Nie potrafił się bić. Znał dobrze swoje słabe strony. Mógł zrobić więcej dla przyjaciół pracując w realnym świecie i wykorzystując swoją inteligencję. Jednak nawet te racjonalne wytłumaczenia nie potrafiły pokonać zazdrości, jaka go ogarniała za każdym razem, gdy Odd bądź Ulrich ratowali jego Księżniczkę. Tym razem będzie inaczej. Teraz to Jeremy uratuje Aelitę.

*     *     *

Pierwszy poważny błąd, który popełnił to zakład. Jego kumpel stwierdził, że nie da rady umówić się z Jessicą Walsh, najpopularniejszą dziewczyną w jego poprzedniej szkole. William założył się z nim i obkleił cały korytarz plakatami, w których wyznawał swoją miłość Jess. Dziewczyna umówiła się z nim, a on został wyrzucony ze szkoły. Spotykali się ze sobą przez jakiś tydzień. Był młody i uparty, a do tego uwielbiał wyzwania. To pociągnęło za sobą kolejne błędy.
W starej szkole był popularny. Wyższy od większości chłopaków, dobrze zbudowany. Było w nim coś, co przyciągało dziewczyny jak magnes. Może to ciemne, niemal czarne włosy, które wyglądały, jakby  ich właściciel tylko przeczesał je ręką, zaraz po wstaniu z łóżka. Może szare oczy, które patrzyły na ciebie z mieszaniną rozbawienia i czułości. Oczy, w których przepadałaś po pierwszym spojrzeniu. A może jego sposób bycia. Nigdy się nie śpieszył. Nawet sposób w jaki chodził mówił: mam na wszystko czas i wszystko jest moje. Może wszystko po trochu, a może coś zupełnie innego, sprawiało, że William Dunbar był przysłowiowym psem na baby.
Był pewny siebie i wiedział, że podoba się dziewczynom. W Kadic było inaczej. Zwykle wystarczyło kilka dobrze dobranych komplementów i uśmiechów, by je oczarować. A tutaj to nie działało. Bo był Ulrich Stern. Ponury i milczący, szkolny mistrz sztuk walki i piłki nożnej. William naprawdę nie miał pojęcia, co ciągnie dziewczyn to tego nudnego i aspołecznego gościa, ale nie mógł być gorszy od niego.
To była jego kolejna wada. Dunbar nie znosił zajmować drugiego miejsca. Obiecał sobie, że będzie lepszy od Sterna i postanowił obietnicy dotrzymać. Gdyby wtedy wiedział, jakie to pociągnie za sobą konsekwencje, pewnie dałby sobie spokój. Ale on był uparty i tak popełnił drugi poważny błąd w swoim życiu. Dał się opętać Xanie.
Obwinianie o to Ulricha było łatwiejsze niż obwinianie siebie.
Zerknął przelotnie na leżącą na łóżku dziewczynę. Kiedy wpadła nieprzytomna w jego ramiona zaczął panikować. Nigdy jeszcze nie widział jej tak słabej i bezbronnej. Wziął ją na ręce i przeniósł do jej pokoju. Był przekonany, że winnym jej złego stanu był Xana. Nie mógł zawołać rodziców Yumi. Zadzwoniliby po pogotowie i wszystko by się wydało. Lyoko przestałoby być ich tajemnicą. Nie mógł do tego dopuścić.
Ułożył delikatnie dziewczynę na poduszkach, palcami wyszukując pulsu na nadgarstku. Nie udało mu się nic wyczuć, a jego zdenerwowanie tylko się zwiększyło. Drżącymi palcami naciskał coraz mocniej w różne miejsca na przedramieniu dziewczyny. Dalej nic. Czemu nie działało? Nachylił się nad twarzą dziewczyny i dopiero kiedy poczuł ciepły oddech na swoim policzku i zobaczył delikatny ruch klatki piersiowej, trochę się uspokoił.
Dłonie dalej mu drżały, kiedy próbował odblokować swój telefon. Zdążył tylko wstukać numer Jeremy'ego, gdy na ekranie pojawił się komunikat: "bateria rozładowana". Przeklął głośno. To na pewno nie był jego dzień. Telefon Yumi nadal znajdował się w spodniach dziewczyny. Zarumienił się zażenowany, gdy próbował go wyciągnąć z kieszeni obcisłych, czarnych rurek. Cholera! To nie był dobry moment na myślenie o takich rzeczach. Odblokował smartphona i szybko wybrał numer Einsteina.
Nerwowo przechadzał się po pokoju, oczekując aż Jeremy odbierze telefon. Był w nim wiele razy i wiedział, że idealnie oddaje osobowość Yumi. Po piątym sygnale przysiadł na skraju łóżka i chwycił dłoń dziewczyny. Wydawała mu się drobna w jego dużej dłoni. I dziwnie lodowata.
Tu Jeremy, zostaw wiadomość.
Spróbował jeszcze raz, ale skutek był ten sam. Za trzecim i czwartym razem też. Ponownie zaklął i zasłonił oczy dłonią. Co miał teraz zrobić? Jeremy pewnie by wiedział. Nie siedziałby, jak ostatni idiota i załamywał ręce, tylko coś by zrobił. On też musi coś zrobić.
Podniósł się na nogi i wyszedł z pokoju. Wrócił niemal biegiem z wilgotnym ręcznikiem i szklanką wody. Znów zajął miejsce przy Yumi i delikatnie odsunął jej włosy z twarzy. Ręcznikiem oczyścił jej twarz z łez i rozmazanego tuszu do rzęs. Wyglądała tak niewinnie, kiedy jej oczy nie ciskały gromów, a napięte mięśnie twarzy się rozluźniały. Przesunął kciukiem po jej bladym policzku w myślach prosząc, by otworzyła oczy i powiedziała mu, co sądzi o takim zachowaniu. Mogła nawet na niego nawrzeszczeć. Byleby tylko wszystko było z nią w porządku.
-Yumi, hej, obudź się, proszę...-wyszeptał, bo bał się, że gdy odezwie się głośniej rozpłacze się z bezsilności.-Nie mam pojęcia, co robić. Proszę, pomóż mi.
Aelita! Dwa razy się pomylił, zanim udało mu się poprawnie wpisać numer. Nerwowo wybijał sobie palce, kiedy oczekiwał aż ktoś odbierze telefon. Gdy tym razem usłyszał sygnał poczty głosowej, rzucił telefonem przez pokój. Rozbił się o ścianę.Ukrył twarz w dłoniach. Nic nie zrobił, a jeszcze tylko pogorszył sytuację.
-Yumi, potrzebuję cię...
Powieki dziewczyny zadrżały. Ruch był delikatny, ale na pewno był. Nie mógł sobie tego wyobrazić.
-Yumi?
Dziewczyna otworzyła oczy. Były ciemniejsze niż zwykle, tęczówka niemal zlewała się z źrenicą. W kontraście z bladą cerą, wypadało to przerażająco, ale teraz o tym nie myślał. Nachylił się nad nią i przyłożył dłoń do jej czoła.
-Nic ci nie jest?-Nie przejmował się tym, jak głupio to zabrzmiało.
-William...-wyszeptała, a jego serce mocniej zabiło. Pierwszym słowem, które wypowiedziała było jego imię. Poczuł chłodną dłoń przy swoim policzku i przymknął oczy.-Znów się widzimy.
Co? Tylko to przyszło mu do głowy. Otworzył oczy i wszystko zrozumiał. Oczy. Nie należały już do Yumi. W miejscu, gdzie powinny być źrenice, znajdowały się symbole Xany.
-William Dunbar. Wojownik Lyoko.-Odruchowo chciał się cofnąć, ale silna dłoń chwyciła go za włosy i nie pozwalała się ruszyć.-Ulubiony przyjaciel Yumi. Zawsze blisko. Zawsze wierny. Zawsze drugi.
Nie, to się nie dzieje. Tego nie mówi Yumi. Musiał sobie powtarzać. To jej głos, ale ona nigdy by nic takiego nie powiedziała.
Słowa raniły, ale to były tylko słowa. Nic nie znaczyły.
-Czas przekonać się, czy pamiętasz dawnego pana.
NIE! To było jedyne, co mógł odpowiedzieć. Nie mógł znów przez to przechodzić. Nie mógł stracić panowania nad tym kim był. Nie chciał utracić kontroli nad swoimi czynami i myślami. Nienienienienienienienienienie Proszę, nie. Nie chcę.
Szarpnął się do tyłu, ale uścisk nie poluzował się ani trochę.
-Zostaw mnie, proszę.
-Nie bój się Williamie.-W tym głosie nie było nic, co mogłoby zmniejszyć jego obawy. To był zimny głos, od którego na plecach przechodziły ciarki. I William drżał.-Nic ci nie zrobię.
Nie uwierzył mu. Jak miał uwierzyć komuś, kto go opętał. Przez niego istniał tylko jako duch. Zamknięty w swojej głowie. Mógł wrzeszczeć, a nikt go nie słyszał. Widział, co robiło jego ciało, ale nie mógł protestować. Był jak więzień. Tylko, że on nie zrobił nic, by zasłużyć na wyrok. Nienawidził Xany za to, co mu zrobił. Nienawidził i bał się.
-Yumi podjęła decyzję.-Twarz dziewczyny wykrzywił paskudny uśmiech.-Będziesz żył Williamie.
Nie zdążył zastanowić się nad znaczeniem słów Xany. Prąd przebiegł przez jego ciało, a on pogrążył się w ciemnościach.

*     *     *

-Przepraszam William, to było konieczne-wyszeptała, ostrożnie spychając z siebie ciało bruneta, by nie upadło na ziemię. Z całych sił hamowała łzy, które wezbrały w kącikach oczu.-Przepraszam.
Czuła się pusta. Zsunęła się z łóżka i podeszła do drzwi. Odwróciła się w stronę chłopaka, jeszcze raz wyszeptała: przepraszam i opuściła pokój.
Każda opcja, którą postawił przed nią Xana była zła. Nie chciała umierać, nie chciała ranić Williama. Tylko na to mogła się zgodzić.
Czwarta opcja. Zrobisz dla mnie wszystko, a ja zostawię twoich przyjaciół.

14 komentarzy:

  1. I very, very, very miss you. Super, hiper, mega, że wróciłaś! Takie małe wakacje napewno ci się przydały ;) chodziaż nie dokońca miałaś wakacje od pisania, nadrabiałaś także pozostałe blogi, it's good! A teraz o rozdziale: Odduś! Mój zabawny, dobry i szalony kociak! Widać, że chce pomóc mimo utrudnień technologicznych <3
    Jeremy oooo :3 jest taki kochany, widzi w Aelicie coś co nie każdy dostrzega ojjj. To jest jednak MIŁOŚĆ, żeby wszystko poświęcić dla ukochanej osoby i to w wieku 15 lat. Jak na tak młody wiek, to Jeremy jest bardziej dojżały, niż wielu starszych.
    Will !!!. Xana ty szujo !!! Biedny Dunbar, prawie by mi tam zawału dostał (no i ja też). Ufff.
    Fajnie ci to wyszło! Good job! (3 gim. trzeba troche popracować nad ang.)
    Ps. Spokojnie ja cię przypilnuje w tej bibliotece, alkoholiku :* Czekam na następny buzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Your perfekt inglisz! Odduś z myślą o tobie, bo miało go tu nie być ;) Jeremy zawsze taki był, moim zdaniem. Jeśli ten rozdział tak przeżyłaś, co będzie potem? A zdradzę, że będzie się działo. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ale super, że wróciłaś!
    Końcówka miażdży i czekam na następny, trzymaj się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiedziałam że kiedyś będzie taki dzień że wejde w bloggera i zobacze twojego bloga *^* Mimo tego że mam mase wiadomości od chłopaków w grze i prowadze live na twitchu to znalazłam czas by natychmiast tu wejść!
    A teraz do konkretów: O mój boże, to jest cudowne. Jeremy taki rycerz który uratuje Aelite ^^ On zrobi dla niej dosłownie wszystko :*
    Ahh, ten Xana >.< Jak zwykle pojawi się w najgorszym momencie, zabiłabym go gołymi rękami XD
    A teraz kolejne oczekiwanie na kolejny rozdział! Powodzenia i trzymaj się kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też powoli traciłam w to wiarę. Prawie trzy miesiące-nic, a potem jeden tydzień i BACH! rozdział 12! Dzięki, że znalazłaś chwilkę, żeby tu zajrzeć i skomentować. :) Do zobaczenia <3

      Usuń
  4. Rozdział epicki. Postaram się czytać i komentować kolejne na bieżąco, ale ja też jestem w 3 gim. i nie mam za dużo czasu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to rozumiem. Dziękuję, za te kilka słów. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Zagląda się tu po wakacjach i tak niespodzianka :) Rozdział świetny. Może i nie ma w nich walki za którymi bardzo przepadam ale ma w sobie to "coś" co sprawia, że czytelnik uzalżenia się od tekstu.

    Pozdrawiam
    Pablo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie uwierzysz, ale rozdział jest napisany głównie dzięki tobie. A raczej, dzięki twojemu komentarzu na mroczne-sekrety. Strasznie mnie wkurzył ;) Na walkę w Lyoko trzeba jeszcze trochę poczekać. Za dwa rozdziały, ale w następnym MOŻE Ktoś przyłoży Komuś na ziemi. Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  6. Doczekałam się! <33
    Cudownie napisane - uczucia, akcja, itp.
    Po prostu: Perfecto capitolo! :))
    Eh i teraz miesiąc czekania :< Ale będzie warto.
    Czekam na następny rozdział! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może aż tak perfekcyjny ten rozdział nie jest, ale dziękuję. Każdy komentarz cieszy <3 Może nie trzeba będzie czekać cały miesiąc...

      Usuń
  7. OMG! Zatkało mnie. Napiszę jak się odetkam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, że tak późno, ale dopiero teraz przypomniałem sobie, że prowadzisz bloga. A może sprawdzę, czy już się "ocknęłaś"? :)
    Pięknie, cudnie, wspaniale, ale przecież ja nie jestem ten od pochwał - od tego masz rzeszę fanów. Ja tu jestem od wytykania :D
    "Nie zobaczy więcej tego stalowego błysku w oczach"...
    Stalowy błysk... w oczach Aelity... hmm... Mogła byś uściślić, o co chodzi?
    "Drżącymi palcami naciskał coraz mocniej w różne miejsca na przedramieniu dziewczyny. Dalej nic. Czemu nie działało?" Też się zastanawiam. Przecież wiadome jest, że uciskanie przedramienia to podstawowa technika reanimacji :)
    "Po piątym sygnale przysiadł na skraju łóżka i chwycił dłoń dziewczyny." Jakiego łóżka?
    I przecineczki!
    Ale serio, mam nadzieję, że rozumiesz, że nie mam w zwyczaju chwalić - szczególnie kiedy inni powiedzieli już wszystko, co trzeba :)
    Tak swoją drogą - William podziwiający Jeremy'ego świadomie? Perełka! Tylko uważaj, żeby nie zrobić z Williama "zbyt głębokiej" postaci, bo już widziałem takie przypadki, a u ciebie niestety zaczyna się na to zanosić... tzn. żeby koniec końców William nie wyszedł na pozeraktóryjednakniejestpozeremalebyłaleniejestboopętałgoxanaiteraznienawidzixanyinienawidziulrichaikochayumiiboisięxanyichcebyćlepszyodulrichaalejużniebokiedyśchciałaleterazjednakznowuchceiwogólenowrażliwyjestalejednakniealejednaktak... czyli fandomowy rozmemłany standard. Nie idź w tę stronę, co? :D
    Czekam na kolejne rozdziały...
    Nie, w sumie to nie czekam. Czekam na "Erę X.A.N.Y."! Powodzenia w pisaniu, trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz -> Komentujesz -> Motywujesz -> Masz kolejny rozdział