29 marca 2015

Rozdział X "Przedstawienie czas zacząć"

Rozdział z dedykacją dla Kelly Evans z bloga Mroczny Pamiętnik Yumi. Czekam na szósty rozdział ;)

Rower kiedyś na pewno był różowy. Teraz jednak farba łuszczyła się i odchodziła w wielu miejscach, a na ramie pojawiły się czerwone plamy rdzy. Czas nie oszczędził roweru i kurz pokrywał pojazd grubą warstwą. Jeremy'emu  to jednak nie przeszkadzało. Cieszył sie, że udało mu się znaleźć w budynkach gospodarczych rower, który po tylu latach nie używania nadal jest sprawny. Wystarczyło jeszcze odnaleźć pompkę, co było łatwiejsze niż się spodziewał i napompować opony.
Ratownik, który przyjechał z karetką, powiedział, że nie może jechać z nimi, bo nie należy do rodziny, ale podał mu adres szpitala, do którego zabierają Aelitę.  Jeremy pedałował więc ile sił w nogach i nie zwracał uwagi na kłucie w płucach. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się co z dziewczyną. Nie zwolnił nawet, gdy o mały włos nie potrącił starszej pani z psem. Odwrócił się i przez ramię krzyknął: "Przepraszam". Kobieta krzyczała coś do niego, ale nie zwrócił na to uwagi. Teraz liczyła się tylko Aelita.
Miał nadzieję, że nic jej nie jest. Może zbytnio się przejmował. Dziewczyna pewnie już się ocknęła i teraz zakładają jej gips. Pewnie uśmiecha się do lekarza tym swoim słodkim uśmiechem i stara się poprowadzić z nim jakąkolwiek rozmowę. Pewnie już udało jej się oczarować cały personel i wszystkich pacjentów. Albo nadal jest nieprzytomna, podłączona do tego całego szpitalnego sprzętu i...
Jeremy zacisnął zęby i zaczął pedałować jeszcze mocniej. Nie powinien sobie tego wyobrażać. Z Aelitą jest wszystko w porządku. Nie będzie sama jak się ocknie. Jason jechał z nią, a on był już w drodze. Przyśpieszył jeszcze bardziej, nie chcąc zostawiać Aelity dłużej niż to konieczne z jej rzekomym wujkiem. Historia opowiedziana przez Jasona była wiarygodna, ale było w niej dużo luk. Mimo, że Aelita mu uwierzyła, Jeremy nie zamierzał dać się tak łatwo przekonać. Ten facet budził jego podejrzenia. Będzie musiał go sprawdzić.
Zignorował czerwone światło i przejechał przez przejście dla pieszych. Jakiś samochód zatrąbił za nim, ale jego też zignorował. Przed sobą widział już parking szpitala. Pokonał ostatnie metry najszybciej jak umiał. Zeskoczył z roweru i rzucił go na stojak, nie zaprzątając sobie głowy zapinaniem go. Do recepcji wpadł czerwony i zdyszany.
-Karetka przywiozła tu moją przyjaciółkę. Aelita Stones. Wie pani gdzie ją znajdę?
Kobieta otaksowała go spojrzeniem i zerknęła do komputera. Jeremy niecierpliwie bębnił palcami o blat. Pielęgniarka rzuciła mu karcące spojrzenie i przestał. Gdy kobieta wróciła do szukania informacji znów zaczął uderzać palcami o drewnianą powierzchnię. Usłyszał podenerwowane westchnienie recepcjonistki.
-Stones. Przyjechała jakieś pół godziny temu.-Jeremy skulił się. Jazda rowerem zaoszczędziła więcej czasu niż bieg, ale i tak zmarnował go wystarczająco dużo.-Sala numer 45. To na drugim piętrze. Tędy dotrzesz do wind, a na górze skręcasz w lewo i idziesz do końca korytarza. Zajmuje się nią doktor Ferdon. Na razie jednak nie może przyjmować odwiedzin.
Ostatnich słów Jeremy nie usłyszał. Pędził korytarzem w stronę windy. Zdawało mu się, że minęły wieki zanim w końcu otworzyły się przed nim drzwi na drugim piętrze. Wyskoczył z niej jak oparzony. Skręcił w lewo i dalej biegł. Nieliczni ludzie siedzący samotnie lub w małych grupkach na korytarzu patrzyli na niego ze zrozumieniem.
40, 41, 42, 43, 44...
Jest! Ostatnie drzwi na korytarzu miały numer 45. Zamierzał wejść do środka, ale zatrzymała go czyjaś ciężka dłoń. Odwrócił się skołowany i zobaczył przed sobą twarz Jasona.
-Lekarze zabronili wchodzić do środka. To chyba coś poważnego.-Głos mężczyzny był dziwnie spokojny. Obraz Aelity uśmiechającej się do pielęgniarki i wypytującej wesoło o jej pracę rozbił się na milion kawałeczków. Jeremy osunął się wyczerpany na krzesło. Bardziej poczuł niż zobaczył, że Jason siada obok niego.
-Na początku zawieźli Aelitę na ostry dyżur.-Zaczął opowiadać mężczyzna.-Już w karetce ratownicy próbowali przywrócić jej przytomność, ale nic nie działało. Wezwali neurologa i ta kobieta zrobiła Aelicie jakieś badania. Nie chciała mi nic powiedzieć. W między czasie nastawili jej rękę. Potem zabrali ją tutaj. Nie mam pojęcia co się tam dzieje. Pielęgniarki wchodzą i wychodzą z tymi swoimi kamiennymi minami i nic nie mówią.
Na końcu głos mu lekko zadrżał i Jeremy wbrew sobie zaczął mu współczuć.
-Nic nie wiadomo?-Zapytał wpatrując się w swoje stopy.
-Przykro mi chłopie.-Jason położył mu dłoń na ramieniu, ale Jeremy ją strącił. Gdyby nie ten mężczyzna nigdy nie pokłóciłby się z Aelitą i ona tak wzburzona nie wybiegłaby z pokoju i nie spadła z schodów i nie wylądowałaby tutaj. Mężczyzna chyba zrozumiał o co chodzi Jeremy'emu, bo nie odezwał się więcej.
Blondyn zerwał się z krzesła i zaczął niespokojnie przechadzać się tam i z powrotem. To po części była jego wina. Choć nawet nie wiedział co się dzieje. Jeżeli lekarze tak długo milczeli to musiało być coś poważnego, tak? Co jeśli uderzenie w głowę pozbawiło ją pamięci? Albo Aelita zapadła w śpiączkę? Albo podczas upadku został uszkodzony kręgosłup i przerwany rdzeń kręgowy? Co w tedy?
Drzwi zaszurały o podłogę i z sali wyszła niska kobieta o kręconych, kasztanowych włosach. Zielone, kocie oczy zasłaniały grube, prostokątne okulary. Jeremy podskoczył w jej stronę. Choć nie należał do wysokich osób przewyższał lekarkę o dwa, trzy centymetry. Kobieta zignorowała go i najpierw zwróciła się do Jasona.
-Jestem doktor Ferdon. Pan jest ojcem tej dziewczyny?-Zapytała zmęczonym głosem. Jej oczy patrzyły współczująco na przemian na mężczyznę i na Jeremy'ego.
-Wujkiem. Jason Hopper.-Wyjaśnił Jason ściskając podaną mu na powitanie dłoń.
-A ty?-Zwróciła się teraz bezpośrednio do Jeremy'ego, który wciąż był mocno czerwony na twarzy z wysiłku.
-Jestem jej przyjacielem.
Kobieta kiwnęła twierdząco głową. Zdjęła z nosa okulary i włożyła je do kieszeni fartucha. Zmęczonym ruchem rozmasowała sobie grzbiet nosa.
-Przejdźmy do mojego gabinetu. Tam wszystko panom wyjaśnię.

*     *     *

Czuła się jak w kinie. Wciśnięta głęboko w fotel obserwowała to co dzieje się na ekranie, ale nie miała na to wpływu. Była oddzielona od świata grubą szklaną taflą. Mogła krzyczeć, mogła uderzać w ścianę pięściami, a i tak nikt jej nie słyszał. Była zamknięta. Oddzielona od świata. Była tylko widzem. Mogła obserwować co się dzieje za szkłem, ale nie mogła brać w tym udziału. Oglądała film, w którym grała główną rolę, ale nie mogła decydować o sobie.
Widziała Williama, który ostrożnie podtrzymywał ją i pomagał jej przejść do pokoju. Posadził ją na łóżku i zamknął za nimi drzwi do jej sypialni. Nie mogła mu powiedzieć, żeby tego nie robił. Próbowała. Próbowała krzyczeć. Wyjaśnić mu, że jej nie ma z nim, że potrzebuje jego pomocy, że popełnia błąd. Krzyk odbił się echem po sali kinowej i uderzył w nią ze zdwojoną siłą. Wpadła na fotel, a jej nadgarstki zostały przypięte do poręczy. Próbowała się uwolnić. Próbowała wszystkiego, ale w tym miejscu nic nie działało.
Co to w ogóle było za miejsce?
 -Zaczyna się pierwszy akt przedstawienia, Yumi.
Xana po raz pierwszy odezwał się do niej po imieniu. Szarpnęła rozpaczliwie dłońmi. Na jej nadgarstkach pojawiła się krew. Gdzie ona jest? O co tu chodzi?
-Patrz uważnie. To ty napiszesz ciąg dalszy.
Twarz Williama przybliżyła się do ekranu. Widziała wyraźnie maleńką zmarszczkę między jego brwiami, która pojawiała się zawsze, gdy chłopak się o coś martwił. Szare oczy patrzyły prosto na nią, ale nie na tą "nią", która była przypiętą do fotela. Patrzył w kamerę. Myślał, że patrzy na nią. Ale przecież patrzył. Tylko, że nie na prawdziwą nią. Co było prawdziwe? To wszystko było zbyt zagmatwane.
-Yumi, nic ci nie jest?
To był jego głos. Była tego pewna. Słyszała w nim troskę. To na pewno William. A jeśli nie prawdziwy? Jeśli to tylko przedstawienie. Tak powiedział Xana. Pierwszy akt. To tylko iluzja. Jej wyobraźnia. Albo sztuczki Xany. 
-Złożę ci obietnicę. Nigdy cię nie okłamię. Będę z tobą szczery. Nie będę wpływał na to jak napiszesz zakończenie.
Nie uwierzyła mu. Oszukiwał ich wiele razy. Nie miała powodu, by mu wierzyć. On kłamał. Tak został stworzony.
-Możesz mi uwierzyć. To dzieje się naprawdę.
Na ekranie pojawiła się dłoń. Kobieca. Z średniej długości paznokciami pokrytymi czarnym lakierem. Znajoma dłoń. Jej dłoń.
Pogładziła Williama po policzku. Na twarzy chłopaka odbiło się zaskoczenie. Nie cofnął się.
-Znów się widzimy-rozległ się głos. Jej własny głos. Ale ona nie wypowiadała słów. Słyszała je. To nie były jej słowa.-William Dunbar. Wojownik Lyoko. Ulubiony przyjaciel Yumi. Zawsze blisko. Zawsze wierny. Zawsze drugi.
Obraz zasłoniły dwa równolegle ułożone symbole Xany. Mogła przez nie patrzeć. Obraz był mocno rozmazany, ale widziała.
Widziała zrozumienie na twarzy Williama. Przebłysk intuicji. Potem strach. Chciał się cofnąć. Jej dłoń złapała go za włosy. Przyciągnęła. Nie wiedziała, że ma taką siłę. William się nie ruszał. Patrzył prosto na nią. Teraz wiedziała, że nie widzi jej. Widział tylko oko Xany w jej oku. To co zakłócało jej obraz, mu nie pozwalało jej widzieć.
-Czas przekonać się, czy pamiętasz dawnego pana.
Ponownie usłyszała swój głos. Zobaczyła oczy Williama. Widziała w nich wszystkie te emocje, których nigdy im nie pokazywał. Zobaczyła blizny, które pozostawił w nim Xana. Zobaczyła strach. Zobaczyła błaganie.
A potem ekran zgasł.

Przymusowa przerwa wyraźnie mi służy. Wróciła wena i chęci. Rozdział 10 napisał się szybko i sprawnie. Myślę, że kolejne rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie. Liczę na wasze opinie. Wszystkie komentarze są mile widziane. Nawet te anonimowe. Nie bójcie się mnie krytykować. Chcę się doskonalić. Człowiek uczy się na błędach, co nie? Dziękuję za 8000 wyświetleń. Chyba jeszcze nie podziękowałam wam za tytuł Bloga Roku. Dziękuję. Jesteście najlepsi.


EDIT: Przedtem brakowało części tekstu. Blogger usunął wypowiedzi Xany napisane kursywą. Błąd już poprawiłam, ale nadal nie ma kursywy.

EDIT 2: Nie udało mi się wyrobić z napisaniem rozdziału. Nie pojawi się 12 kwietnia. Może w przyszłym tygodniu.

25 komentarzy:

  1. 9,5/10
    Jak zwykle świetny rozdział ci wyszedł :) Opisanie emocji Jeremiego wyszło ci po prostu cudownie. Po przeczytaniu tego rozdziału zżera mnie ciekawość jak dalej rozegrasz obydwa wątki, bo każdy z nich zakończyłaś w najciekawszym momencie. Życzę weny przy pisaniu kolejnych komentarzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie komentarzy zostawiam wam ;) Cytuję: "czyli nie mato jak potrzymać czytelnika w niepewności co do nachodzących wydarzeń". I tego się trzymajmy ;)

      Usuń
    2. Sorki miało być rozdziały :) Mała pomyłka z mojej strony

      Usuń
  2. Niesamowity rozdział!
    Emocje Jeremy'ego opisałaś tak... tak... tak realistycznie, tak niesamowicie, że czułam jakby były to moje uczucia!
    Jestem przeogromnie ciekawa co będzie dalej!
    Weny!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było łatwo wczuć się w Jeremy'ego. Mamy bardzo odmienne charaktery :) Usłyszeć, że czytelnik wczuł się w to co napisał autor, to chyba największy komplement. Dziękuję.

      Usuń
  3. Kochana, genialny ci ten rozdział wyszedł. Dreszczyk emocji co do sprawy z Aelity, rany biedny Jeremi kurcze przejechał na czerwonym świetle i prawie potrądził kobite, żeby jak najszybciej sie znaleźć w szpitalu. Kochany jest ! A co do Yumi, masakra !!! I te pytanie w mojej głowie : Co dalej !!!!! Kończysz w takich momentach, ty potworze :* Czekam na ciąg dalszy !!! Weny !!! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Co dalej? Trzeba poczekać do 12 kwietnia.

      Usuń
  4. Świetny wpis, umieram z ciekawości co dalej i zgadzam się z przedmówczyniami, że wszystko opisałaś w najlepszy możliwy sposób! Aż się naczytać nie mogę! Jezu, chyba nie wytrzymam tych dwóch tygodni, więc pisz szybko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Daje 100/10. Ty wiesz jak mi humor poprawić *^* Za to kocham ciebie i twoje zajebiste notki <3 Udało mi się wytrzymać a teraz ponawiam oczekiwanie (tym razem z zapasem jedzenia xd) na nowy rozdział a w między czasie zapraszam do mnie ;')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też cię uwielbiam <3 Już wchodzę na twoje opo

      Usuń
  6. Ludzie ci posłodzili, to ja zwrócę uwagę :D
    "ratownicy próbowali zwrócić jej przytomność"
    No i wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce! Ci ratownicy to w rzeczywistości adepci pradawnej sztuki kradzieży umysłów, którzy dla zabawy chcieli sprawdzić swoje umiejętności - padło na zbiegającą po schodach Aelitę, której umysł nagle ulatuje, a jej ciało spada po schodach. Później w karetce pojawiają się nękani wyrzutami sumienia adepci, którzy, jak to adepci, jeszcze nie opanowali całej sztuki kradzieży umysłu i mimo ich rozpaczliwych prób zwrócenia różowowłosej jej świadomości, Aelita nie wraca do swojego ciała.
    Szykuje się tu niezły dramat psychologiczny, zahaczający o zagadnienia wiary i natury ludzkiej duszy. Mam nadzieję, że nie zmarnujesz tego potencjału...
    .
    .
    .
    .
    Nie mogłem się powstrzymać :D Ale na serio, warto by zmienić formę tego czasownika...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja uwielbiam twoje komentarze :D Złodzieje umysłów... Ległam. Pozdro z podłogi. Już poprawiam. Jak tylko skończę się śmiać.

      Usuń
  7. A tak niepotrzebnie marudziłaś we wcześniejszym rozdziale. Był cudowny! Tak jak ten. Uczucia Jeremiego - pięknie opisane. Wzruszyłam się, czytając je. Końcówka oczywiście stawia pytanie: Co dalej?
    No ja chcę się dowiedzieć, co się stanie z Will'em! (To moja ulubiona postać, więc ten... no ;D)
    Życzę weny i odliczam do tego 12 kwietnia ;)
    Pozdrawiam!
    Ps. - Jeden, maciupeńki błąd chyba zauważyłam.
    "Za Aelitą jest wszystko w porządku. Nie będzie sama, jak się ocknie." Wydaje mi się, że powinno być "Z Aelitą". Tak - jestem czasem dociekliwa xd. Już tak po prostu mam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Team William! Dzięki za zauważenie błędu. Ja to czytam kilka razy, moje koleżanki, a i tak zawsze się coś znajdzie. Chyba czas załatwić betę.

      Usuń
  8. Wybacz mi proszę, że dopiero teraz komentuję.. :)
    Co do rozdziału:
    Jak zawsze super. Piszesz tak genialnie, że miło się to czyta.
    Nie mogę się doczekać następnego :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. OO (<--- to nieskończoność xD) Rozdział niesamowity ! Emocje ! Odczucia ! Rozdział napisany sercem ! Wybacz, ale nie wiem czy dam radę przeczytać następny rozdział...........................................................................................................................................................................................................bo nie wiem czy dojdę do siebie po tym !
    Kocham Cię ~.~ ~3~ <3 Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, aż się boję co będzie po 11 rozdziale... Ale dziękuję za miłe słowa! Też lovciam

      Usuń
  10. Nominuję Cię do Liebster Award! Więcej tutaj: http://snow-zyje-rebelia-upadla.blogspot.com/
    PS. Zarąbisty rozdział! Czekam na nexta! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za nominację, ale na nią nie odpowiem, bo kolejne wydają mi się bez sensu ;)

      Usuń
  11. Uwielbiam to opowiadanie :) Bardzo podoba mi się jak umiejętnie opisujesz emocje. Bloga czytam już od dawna, jednak nie komentowałam bo dopiero wczoraj założyłam konto... Kurcze, czekam i czekam, a 11 dalej nie ma! A skończyłaś w takim momencie, że... Mózg wysiada! :D
    Tak samo bardzo (albo nawet jeszcze bardziej) interesuje mnie "Era Xany", a 1 rozdziału jak nie było tak nie ma... Ale rozumiem - gdy nie ma weny lepiej odłożyć pisanie na później niż spieprzyć opowiadanie i mieć wyrzuty sumienia :D
    Życzę weny do kolejnych rozdziałów i czekam na nexa z niecierpliwością!

    Mercy XYZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh, chciałabym zaprosić również do mnie http://pamietnik-yumi-ishiyama.blogspot.com/ oczywiście jak masz czas i chęć ;)

      Usuń
    2. Lepiej późno niż wcale :) Jedenastka i jedynka się piszą... Ale zgadzam się z tym, że gdy nie ma weny lepiej odłożyć pisanie na później ;) Oczywiście, że wejdę, gdy znajdę czas.

      Usuń
  12. Nominuję Cię do Liebster Award! Więcej: http://dalszelosywojownikowlyoko.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Czytasz -> Komentujesz -> Motywujesz -> Masz kolejny rozdział